Jest jak jest

W tytule posta użyłam słów, często powtarzanych przez mojego Przyjaciela Jana (zdaje się, że zwykł tak mawiać także bohater starego polskiego serialu, jednakże żadnego z nich nie posądzałabym o plagiat). Słyszałam je wielokrotnie i za każdym razem, także teraz gdy mnie samej przychodzą one na myśl, czuję się mocno przywołana do realności i zarazem skonfrontowana z tym, na ile chcę, aby jednak „było inaczej niż jest”.
 
„Jest jak jest”, wypowiedziane z głębi spokojnego wnętrza (nie z rezygnacją, dystansowaniem się, ani pretensją, czy obrażaniem się na los, albo ukrytym żalem lub oczekiwaniem na zaprzeczenie, czy chęcią zwolnienia się z odpowiedzialności)  jest czystą postacią akceptacji i zgody na rzeczywistość – czy to własną czy zewnętrzną – bez presji natychmiastowej zmiany, skorygowania jej lub uniknięcia. Co ciekawe – to właśnie idealne warunki do tego, aby rozwojowa zmiana mogła zaistnieć. Zaakceptowany obszar łatwiej bowiem poddaje się naszej kontroli czy modyfikacji, pozwalając jednocześnie zobaczyć szerzej, że istnieje coś poza nim samym. Wbrew pozorom nie jest to postawa nie-czucia i obojętności („wszystko mi jedno jak jest”), bowiem spojrzenie w oczy prawdzie wywołuje wiele (często sprzecznych) uczuć. Nie jest to także zachęta do lenistwa i założenia rąk, co raczej do ogarnięcia w całości bieżącej chwili. Bo Twoje „Jest jak jest” następnego dnia czy za miesiąc będzie przecież zupełnie inne. 
 
Prawda jako taka – o nas samych, drugim człowieku, świecie czy ludzkiej kondycji, nie zawsze bywa przyjemna dla uczuć (choć i tak się zdarza), a jej przyjęcie do intelektualnej i emocjonalnej  wiadomości jest procesem, a nie natychmiastowym przylgnięciem. Gdyby tak było – oznaczałoby to brak nastawień, oczekiwań, urazów, uprzedzeń – a taki stan wymaga świadomej wewnętrznej pracy.
 
Spróbujmy zbliżyć się do postawy „Jest jak jest” gdy – dajmy na to – upragniony, wyczekany, z trudem załatwiony u szefa, opłacony ciężka pracą urlop z powodów losowych nie dojdzie do skutku?  Albo puste opakowanie po czekoladzie informuje, że mimo dużej świadomości, pracy nad emocjami, znajomości zasad zdrowego odżywiania, wiedzy o technikach radzenia sobie ze stresem mam problem z kompulsywnym jedzeniem?
 
Jednakże mówiąc sobie „Jest jak jest” można znaleźć pewną ulgę, kawałek wolności od ego-roszczeń, uniknąć złudzenia wszechmocy. I o ile uda nam się ominąć ocenę lub racjonalizację  (to źle, że tak jest, nie powinnam…/ to dobrze, że tak jest bo dzięki temu…) – może być to chwila, w której istniejemy w pełni i dojrzewamy.
 
Zachęcam serdecznie do eksperymentowania.)
 
DM